Wirusy (łac. virus – trucizna)
Dokładniej – zbudowane z białek i kwasów nukleinowych skomplikowane cząsteczki organiczne nie posiadające struktury komórkowej, namnażające się (tak nazywa się kopiowanie wirusów) przez infekowanie żywych komórek. Wirusy wykorzystują do owego namnażania aparat kopiujący zawarty w naszych komórkach, materiał genetyczny w postaci RNA (retrowirusy) lub DNA. Wykazują one zarówno cechy komórkowych organizmów żywych, jak i materii nieożywionej. – Tak to definiuje wirusologia – dziedzina nauki zajmująca się wszelkimi wirusami, której co jakiś czas przybywa nowa łamigłówka w postaci wirusowej wredoty ! – siejącej strach w obliczu narastających statystyk wykazujących liczbowo obszary zachorowań, liczebność tychże, ale też liczebność ozdrowień i zgonów.
Epidemie nie są niczym nowym w dziejach ludzkości, jakkolwiek stopień cywilizacji danego obszaru wyraża się także w tzw. jednostkach chorobowych, w tym jak sobie dana społeczność radzi w wykwitem którejś z chorób i na ile epidemie i pandemie wpływają losy ludzi danego kraju. Niektóre z nich przyczyniały się przecież do głębokich kryzysów imperiów, inne stawały się asumptem do nadganiania dystansu cywilizacyjnego wobec państw wyżej rozwiniętych. – Choroby były i są inspiracją dla dzieł sztuki. Mamy wszak ich odbicie w literaturze, w muzyce, w sztukach plastycznych … Zawsze jednak stawały się tragedią dla tzw. zwykłych ludzi, dla ludzi o najniższym statusie społecznym, materialnym, no i dla ludzi obszarów o niskim stopniu medycyny i higieny. Toteż walkę z epidemiami i pokonanie niektórych z nich uznaje się za jeden z najważniejszych, często niedocenianych, sukcesów w dziejach świata.
Epidemie nie omijały przecież i Polski, wpływając nie tylko na jej historię, ale też funkcjonowanie instytucji i życie ludzi. I jeżeli sięgać do przeszłości, to największe epidemie w dziejach naszego kraju odnotowujemy następująco: – Epidemia dżumy.
Nasza wiedza na temat najwcześniejszych epidemii chorób zakaźnych na ziemiach polskich jest stosunkowo niewielka. Bez wątpienia szalejąca w Europie Zachodniej XIV-wieczna zaraza dżumy obeszła się z Polską i niektórymi innymi regionami Europy Środkowej łagodniej. Niemniej dżuma powracała tu przez kolejne trzy stulecia. Pod koniec XV wieku w Krakowie epidemie tej choroby zdarzały się co dwa, trzy lata, a nawet rok po roku (podaję za opracowaniem internetowym Michała Szukały – ONET 10.05.2020): – W latach 1500 –1750 odnotowano tam 92 epidemie – najwięcej ze wszystkich polskich miast. W latach 1601 –1650 w Krakowie było ich 19, a Warszawie – 33. Później zachorowania w obu miastach utrzymywały się na zbliżonym poziomie.
O XVI-wiecznych zarazach na ziemiach Korony i Litwy wiemy m.in. za sprawą kronik, które opisywały wyjazdy władców w poszukiwaniu miejsc wolnych od “morowego powietrza”. “Król Jego Mość Zygmunt wyjechał z Krakowa dla powietrza […] bo już pomirało , tj. umierało w Krakowie. […] Droga Królowi Jego Mości była na Sędziomirz , tj. Sandomierz i tam marto, po tym do Lublina z Lublina do Warszawy. Zaraz się królewski dwór zapowietrzył, marto wszędzie gdzie się jedno obrócił” – opisywał krakowski kronikarz pod datą 1588 r.
Wielkie lub lokalne zarazy paraliżowały działania i tak słabych instytucji państwa. W źródłach często pojawiają się wzmianki o zawieszeniu prac sądów i trybunałów (sic!). Wydarzeniem zupełnie wyjątkowym było opóźnienie kluczowych dla państwa wydarzeń, włącznie z pogrzebami. Pomór panujący w Krakowie w 1599 r. o rok opóźnił pogrzeb królowej Anny Habsburżanki.
W „Księgach Jakubowych” Olgi Tokarczuk w rozdziale 20. czytamy: O tym jak jesienią 1759 roku nawiedziła Lwów zaraza. – Jeszcze niedawno (dowiadujemy się – GB) uważano, że zaraza powstaje z niefortunnej konstelacji planet […] Pogoda we Lwowie nagle się zmieniła, z tej upalnej i suchej przeszła w ciepłą i wilgotną. Wszędzie, gdzie tylko jest trochę ziemi czy próchna pojawiły się grzyby. Co rano w mieście stoi mgła, jak gęsta śmietana, którą dopiero ruch uliczny porusza i bełta. Dziś stwierdził (Aszer, lekarz – GB) cztery zgony i odwiedził chorych; wie, że będzie ich więcej. Wszyscy mają te same objawy: wodnistą biegunkę, ból brzucha i postępujące osłabienie. – Zaleca picie dużej ilości świeżej wody albo – lepiej – zaparzonych we wrzątku ziół, ale ponieważ chorzy koczują na ulicy, nie mają gdzie gotować wody. […] Aszer widział dziś kilku naznaczonych, a dwoje z nich to dzieci – wszyscy mieli twarz Hipokratesa: ostre rysy, zapadnięte oczy, zmarszczki. Życie musi mieć widocznie jakąś objętość, skoro gdy wypływa, sprawia, że ciało człowieka przypomina zeschnięty liść. […] … widział jak miasto zamknęło się w sobie, okiennice pozawierane, pusto na ulicach i nie wiadomo, czy jarmark się odbędzie, chyba że przyjdą chłopi ze wsi, ci, co jeszcze o zarazie nie wiedzą. Kto jeszcze zdrów o ma gdzie, wyjeżdża.
– Historia lubi się widać powtarzać ! Tu wtręt z naszej już współczesnej rzeczywistości, Polski XXI wieku, kiedy to wirus znaczony jako COVID 19 stał się narzędziem obecnego tu rządu do stanowienia wygodnych dla siebie praw. W tym dotyczących i pochówków. Pożegnanie zmarłego w Krakowie 11 marca 2021 roku wieku 87 lat światowej sławy kompozytora Krzysztofa Pendereckiego zawieszono do … 2022 roku. Dopiero wtedy ma nastąpić odprowadzenie urny z Jego prochami do Panteonu Narodowego.
=
W czasach nowożytnych epidemie szły w parze z wojnami. Obu tym “jeźdźcom apokalipsy” sprzyjały chaos i przemieszczanie się rzesz ludności. Podczas wielu nowożytnych wojen liczba poległych w bitwach była nieporównywalnie niższa niż zmarłych w wyniku epidemii, takich jak dyzenteria, czerwonka czy dur plamisty. Dżuma wyniszczająca armię Szwecji i Rzeczypospolitej była w 1629 r. jednym z głównych powodów zawarcia zawieszenia broni.
Straszliwe żniwo zebrały epidemie w podczas wojen połowy XVII wieku. W czasie tzw. kampanii żwanieckiej w trakcie powstania Chmielnickiego w 1653 roku licząca 30 tysięcy żołnierzy armia koronna straciła z nich około 20 tysięcy. W kronikach z lat 1655-1656 czytamy: – W Warszawie mrze od smrodów z trupów pobitych a niepochowanych i z koni; także i w Poznaniu, i Szwedzi umierają, i między wojskiem naszym poczęło było”. – Epidemie mogły także sparaliżować odsiecz wiedeńską. “Połowa nam prawie wojska choruje na taką chorobę, która jest zarazą podobna” – pisał król Jan III Sobieski w liście do królowej Marysieńki. – Zarazy uderzały na wyniszczoną Rzeczpospolitą także w XVIII wieku. Pod koniec lat sześćdziesiątych dżuma stała się pretekstem dla Austrii i Prus do ustanowienia kordonu sanitarnego na granicy z Rzecząpospolitą. Dokonane wówczas aneksje pogranicza stały się wstępem do pierwszego rozbioru w 1772 r.
Dramatyczne epidemie w XVII i XVIII w Polsce i innych krajach Europy wywoływały też wzrost niepokojów społecznych(Sic!). Coraz częstsze były oskarżenia o świadome wywoływanie chorób. Ich ofiarami bywali m.in. grabarze, cyrulicy i znachorzy, których podejrzewano o chęć dorobienia się na fałszywych medykamentach lub organizacji pogrzebów. Oskarżano też społeczność żydowską, której przedstawiciele mieli rzekomo rzadziej zapadać na choroby epidemiczne. 7 marca 1711 r. stracono w Lublinie trzech grabarzy oskarżonych o rozprzestrzenianie zarazy. W czasie tortur przyznali się do winy z chęci zysku: “Żeśmy trupią głowę rozbili i mózg wybrali i smarowaliśmy drzwi u kamienic i domów”.
Epidemie XVII wieku wpływały jednocześnie na ówczesną, barokową fascynację śmiercią i przemijaniem. I znowu – sowicie karmiła się nimi sztuka.
Fale dżumy w Europie wygasły do początku XIX wieku. Do tego czasu czarna śmierć zebrała sowite żniwo. W miarę wiarygodne szacunki liczby zmarłych w Prusach mówią o 300 tysiącach ofiar w latach 1709–1713. W 1771 r. zaraza w Moskwie zabiła od 50 do 100 tysięcy mieszkańców, to jest 1/3 populacji miasta!
Dżuma miała powracać do Europy w kolejnych dziesięcioleciach, ale już na nieporównywalnie mniejszą skalę.
Koszmarem wieku XIX miały się stać epidemie cholery. Również w Polsce. – U progu lat dwudziestych tegoż wieku w relacjach kupców podróżujących do Indii i Azji Południowo-Wschodniej pojawiają się opisy choroby objawiającej się wymiotami, biegunką, utratą wagi i plamami na ciele. Arabscy żeglarze nazywali ją “kholera”, to jest – “upływ żółci”.
Ekspansja jej miała początek w odległych regionach Azji, z łącznie zamkniętą dla świata Japonią. W 1830 r. dotarła do Rosji, następnie pozostałych krajów Europy. Egzotyczna choroba była początkowo traktowana jako niegroźna ciekawostka. – Niemiecki poeta Heinrich Heine pisał o pierwszych dniach zakażenia: “Ponieważ było to śródpoście, a więc czwartej niedzieli Wielkiego Postu, świeciło słońce, a i pogoda była urocza, paryżanie spacerowali tłumnie z tym większą prostodusznością po bulwarach, gdzie zobaczyć można było maski, które parodiując chorobliwe zabarwienie i przygnębioną twarz, szydziły z lęku przed chorobą i z samej choroby”.
I coś mi to znowu przypomina ! – Kiedy ogłoszono już pandemię naszej doby, owego CORONOVIRUSA 19, w budynku, w którym mieszkam (129 lokali – trzy duże wsie, było zabawnie … Zalecane maseczki i rękawiczki walały się dosłownie wszędzie ! Osoby przytomnie je jednak noszące były szyderczo wykpiwane. Ileż to razy słyszałam: – A pani znowu w tych stringach na zimę … Obostrzenia w sklepach o ograniczonej ilości osób na danej powierzchni nie skutkowały. Starsi ludzie wbrew poleceniom dosłownie wylegli z mieszkań, a ich ulubionym traktem stały się właśnie sklepowe alejki…
Tak było i wówczas. Bogatym paryżanom oraz mieszczanom z innych metropolii ówczesnej Europy wydawało się, że cholera zbiera swoje żniwo wyłącznie wśród najniższych kręgów społecznych. Jednak już w 1831 r. na tę chorobę zmarł książę Konstanty Romanow, który po ucieczce z Warszawy w listopadzie 1830 r. obserwował działania rosyjskiej armii przeciwko powstańcom. Niemal w tym samym czasie, 10 czerwca 1831 r., zmarł dowodzący wojskami carskimi feldmarszałek Iwan Dybicz Zabałkański. Również w 1831 r. cholera zabrała wielkich przedstawicieli pruskiego życia intelektualnego – Carla von Clausewitza i Georga Wilhelma Hegla. Prawdopodobnie ofiarą jednej z kolejnych fal zarazy był Adam Mickiewicz, zmarły w 1855 r. w Stambule.
Niemniej to pandemie cholery doprowadziły do przełomu w myśleniu o przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym. W 1854 r. brytyjski lekarz John Snow rozpoczął badania nad rozprzestrzenianiem się cholery w najbiedniejszych dzielnicach Londynu. Jego zdaniem obowiązująca od średniowiecza teoria miazmatów, czyli wywoływania chorób przez “złe powietrze”, była błędna. Udało się mu zidentyfikować źródło zarazy – studnię znajdującą się w epicentrum zachorowań.
W ciągu kilku kolejnych dziesięcioleci to odkrycie doprowadziło do wszczęcia walki z epidemią, m.in. przez budowę nowoczesnych wodociągów i kanalizacji. Urbaniści i architekci dążyli też do rozgęszczenia zabudowy, m.in. dzięki budowie parków. W miastach wprowadzano przepisy zabraniające wylewania nieczystości do rynsztoków lub wprost na ulicę. W największych ośrodkach, a następnie mniejszych miastach ziem polskich rozpoczęto kontrolę jakości wody i sprzedawanej żywności. Coraz więcej działań podejmowały instytucje państwowe, m.in. wprowadzając przepisy sanitarne na wypadek epidemii. Zalecono by każde podejrzenie o cholerę było zgłaszane władzy politycznej powiatowej – czytamy np. w regulacjach obowiązujących we Lwowie w 1910 r.
Znaczenie dla walki z epidemiami miały i inicjatywy charytatywne. Na początku I wojny światowej biskup krakowski książę Adam Sapieha stworzył sekcję sanitarną złożoną z szeregów studentów medycyny, zadaniem których było docieranie do najmniejszych wsi Galicji i zaszczepienie miejscowych chłopów. – Szczepienia przeciwko tyfusowi ograniczyły z kolei ryzyko epidemii tej choroby podczas II wojny światowej. (Produkowane w słynnym lwowskim laboratorium Rudolfa Weigla szczepionki były przemycane do gett, w których tyfus zbierał tragiczne żniwo.) – Jednakże w XIX wieku zarazy ciągle stanowiły ogromne zagrożenie dla porządku społecznego. W 1846 r. epidemia cholery dotknęła Małopolskę i Podhale. Poprzedziły ją katastrofalne klęski nieurodzaju i powodzie. W wielu miejscach wybuchały rozruchy głodowe, które ostatecznie przerodziły się w rzeź galicyjską. Chaos potęgowały migracje ludności, która przenosiła zarazki na inne obszary.
Kolejną tragedią stała się w Polsce epidemia grypy hiszpanki.
Narastające migracje, przemieszczenia mas ludności przyczyniły się do szybkiej ekspansji najstraszniejszej pandemii ostatnich dwustu lat – grypy hiszpanki. Według różnych szacunków zabiła ona na całym świecie od 50 do nawet 100 mln osób, a zachorowało blisko 500 mln. – Wbrew nazwie ten wirus został do Europy przeniesiony z USA przez żołnierzy amerykańskich udających się na front, a choroba ta różniła się od większości dotychczasowych pandemii w dziejach świata. Zabierała nie najsłabszych i obciążonych poważnymi chorobami, ale głownie ludzi młodych oraz w średnim wieku. Śmiertelność podwyższał fakt, że hiszpanka spadła na społeczeństwa europejskie osłabione fatalnymi warunkami egzystencji w czasie I wojny światowej.
Trudno oszacować skalę ofiar hiszpanki na ziemiach polskich. Chaos pierwszych miesięcy niepodległości, szerokie migracje, następnie przetaczający się front wojny z bolszewikami zatarły większość śladów zarazy. W latach 1939–1944 zniszczeniu ulegała większość dokumentów największych warszawskich cmentarzy, będących doskonałym źródłem do oszacowania śmiertelności mieszkańców stolicy. Toteż epidemię hiszpanki znamy niemal wyłącznie z opisów ówczesnej prasy.
Jedyną receptą na zwalczenie epidemii było wprowadzanie bezwzględnych zasad izolacji. Trudno było jednak egzekwować te przepisy w bardzo gęsto zaludnionych miastach. Pandemia zanikła pod koniec 1920 r. i więcej nie powróciła w zbliżonym natężeniu. W kolejnych dziesięcioleciach groźne epidemie grypy ponownie jednak dotarły do Polski. Dwie najgroźniejsze (H2N2 i H3N2), w latach 1957 i 1969, pochodziły z Azji. Ta druga pochłonęła w Polsce ok. 1300 ofiar.
Kolejna epidemia, która dotknęła Polskę, to epidemia czarnej ospy, która była postrachem i dawnych społeczeństw. Stanowiła przyczynę ok. 15 procent. zgonów w populacjach Europy. Śmiertelność sięgała 30 proc., wśród Indian amerykańskich mogła sięgać 90 procent.
Na początku XVII w. popularność zaczęły zdobywać tzw. wariolacje*. Zabieg polegał na wszczepieniu pod skórę płynu z ospowych krost. Poddany takiemu szczepieniu przechodził łagodną odmianę ospy i uzyskiwał trwałą odporność. Procedura była na tyle popularna, że korzystali z niej i ówcześni władcy, włącznie z carycą Katarzyną II.
Pod koniec lat sześćdziesiątych tamtego czasu zaczął ją wykonywać również lekarz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zabieg był jednak ryzykowny. – Śmiertelność “łagodnej” ospy wynosiła ok. 3 proc., co dziś może się wydawać odsetkiem szokująco wysokim, ale niemal bez znaczenia dla ludzi żyjących w społeczeństwach ogromnego ryzyka epidemicznego.
Doskonalenie szczepień przez Edwarda Jennera** pod koniec XVIII wieku zapoczątkowało proces światowej walki z czarną ospą, zwieńczonej jej pokonaniem w 1978 r. Moment ten przewidział sam Jenner: “Końcowym efektem szczepień będzie całkowite wyplenienie ospy – straszliwej plagi rasy ludzkiej”.
Eradykacja*** ospy była jednym z największych sukcesów w historii medycyny.
Powodzenia szczepień mimo wielkich oporów dużej części społeczeństw natchnęły wielu naukowców do badań nad rozprzestrzenianiem się innych chorób. Zaczął się swoisty wyścig z czasem, wyścig o życie ludzi potencjalnie narażonych na wyniszczające populacje choroby wirusowe. Spośród polskich uczonych największą sławą stał się prof. Hilary Koprowski****. Pracując w USA, w 1950 r. wynalazł szczepionkę przeciw polio, co miało wpływ na szybkie wyeliminowanie tej choroby z naszego obszaru. Do dziś polio zostało niemal całkowicie zwalczone we wszystkich zakątkach świata. Ale gdy ten wkraczał w dekadę lat sześćdziesiątych, która miała przynieść kolejne wielkie sukcesy w walce z chorobami zakaźnymi, w Polsce przypomniała o sobie niemal pokonana ospa prawdziwa. – W lipcu 1963 r. przywlókł ją z Azji (jedne źródła mówią o Indiach, inne o Birmie i Wietnamie) Bonifacy Jedynak, oficer Służby Bezpieczeństwa. Zachorowało 99 osób – głównie personelu medycznego – z których siedem zmarło. Miasto zostało na kilka tygodni sparaliżowane i odcięte od reszty kraju kordonem sanitarnym. Zaszczepiono 98 proc. ludności Wrocławia. Osoby podejrzane o kontakt z chorymi umieszczano w izolatoriach. Mimo to ospa przedostała się do pięciu innych województw, nie wywołując tam jednak epidemii. WHO przewidywała, że zaraza ta potrwa dwa lata, zachoruje 2 tys. osób i umrze 200. Tymczasem wygasła po 25 dniach od jej wykrycia. – Wydarzenia z 1963 r. zostały opisane w reportażu Jerzego Ambroziewicza, który w narracji skupił się na poświęceniu personelu medycznego w zmaganiach z zakażeniem. Zaraza – polski film fabularny z 1971 w reżyserii Romana Załuskiego, którego scenariusz powstał na podstawie reportażu Jerzego Ambroziewicza.
Ten wątek zresztą wydaje się wspólny wszystkim dziełom poświęconym epidemiom – od średniowiecznych moralitetów, przez klasyczne powieści, aż po współczesne filmy i seriale katastroficzne. Bo jak to ktoś określił, najlepsze scenariusze – w sensie zwartości i treści fabuły, trzymania naszej uwagi, budowania napięć pisze samo życie. No i oto mamy, jako ludzkość, swój kolejny suspens (z łacińskiego suspensus, oznaczającego „zawieszenie”), czyli w kinie chwyt określający reakcję emocjonalną widza, wywoływaną przez film za pomocą manipulacji informacją narracyjną. Tak – mamy społeczne, w skali świata! – zawieszenie, mamy ogrom niewiadomych, mamy określone komunikaty, które w dobie wszechobecnych mediów bombardują każdego z nas, ale jak to z masami ludzi bywa, każdy je sobie sam przetwarza, interpretuje, emituje dalej. Jakkolwiek generalnie ludzie zwolnili się z myślenia. Kierują się doraźnymi pobudkami, najczęściej obawami. Instynkt przetrwania uruchamia się w sytuacjach skrajnych. A chyba oto w historii ludzkości po raz kolejny stanęliśmy na pewnej granicy. I to zaczyna do nas docierać. To już nie Hiszpania, nie Włochy – kraje dotkliwie przez COVID 19 doświadczone, to już my, na własnym podwórku stoimy na granicy życia i śmierci. W szpitalach brakuje miejsc. Wydłużają się kolejki do szczepień. Wyścig trwa. Siła rażenia jest znaczna.
Grażyna Banaszkiewicz
(zdjęcia autorki – szczenienia w Szpitalu HCP w Poznaniu 29.02.2021)
O autorce:
Grażyna Banaszkiewicz – reżyser, dziennikarka, poetka, ur. 24.01.1953r. w Poznaniu, autorka Witryny Poetyckiej „Poszukiwanie” (1973), tomików wierszy „Mężczyźni od których umieramy” (1990, 1994), „Własne-cudze życie” (1998), „Wyznania-Bekenntnisse” (2003) oraz opowiadań drukowanych w prasie literackiej, a także scenariuszy telewizyjnych programów poetyckich i filmów dokumentalnych.
.
*Wariolizacja, wariolacja – pochodząca z Chin metoda prewencyjnego zakażania ospą prawdziwą zdrowych ludzi, udokumentowana od XVI w., która rozpowszechniła się głównie w Chinach, Indiach i Turcji. Polegała na przenoszeniu wydzieliny ropnej lekko chorych na zdrowych pacjentów, przede wszystkim dzieci. Była pierwowzorem współczesnych szczepionek ochronnych.
**Edward Jenner (1749-1823)– angielski lekarz, odkrywca szczepień ochronnych przeciw ospie. Początkowo Jenner uczył się chirurgii u Daniela Ludlowa w Chipping Sodbury, a następnie w Saint George’s Hospital w Londynie. W roku 1773 powrócił do Berkeley i tam rozpoczął swoje prace badawcze.
***Eradykacja – Eradykacja choroby (z łac. eradicatio) – całkowite zwalczenie choroby zakaźnej na całym świecie i z niewystępowaniem wywołującego ją patogenu w organizmach ludzkich, zwierzęcych i innych elementach środowiska.
****Hilary Koprowski (1916 – Warszawa, 2013 – Filadelfia – polski lekarz, wirusolog i immunolog, nauczyciel akademicki, odkrywca i twórca pierwszej w świecie (1950), skutecznej szczepionki przeciwko wirusowi polio, wywołującemu chorobę Heinego-Medina.
*****Światowa Organizacja Zdrowia w ostatnich dniach przedstawiła raport o genezie
COVID- 19 – opublikowała raport w sprawie pochodzenia koronawirusa.
Badacze podali cztery możliwe okoliczności w jakich doszło do zakażenia ludzi.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przejście wirusa z nietoperza na człowieka za pośrednictwem innego zwierzęcia, podczas gdy teoria o wycieku wirusa z laboratorium została uznana jako najmniej wiarygodna.