Rozkwitały
jabłonie i grusze – matka miała
szesnaście lat
wychodziła na brzeg
Dniestru
rzeki płynącej w niej jak krew do
końca życia
A
żyła długo
91 lat – wspominając tamte jabłonie
tamten
brzeg, który i dzisiaj pobudza emocje
ludzi znowu w
popłochu zabierających co się da, a
głównie widok Dniestru pod powiekami
– rzeki silniejszej od przemocy
osobników nie potrafiących dostrzec
innych wizji życia
poza zniszczeniem w obłąkanym
triumfie dla samego siebie .
Ich karta w historii świata to groby i
wieczne wyklęcie.
Ludzie znad Dniestru żyją i po śmierci.
Wysoko podnieśli jak nurt rzeki niebiesko,
i jak słońce żółto zszyte
sztandary.
Świat oniemiał.
Zapomniał pieśni.
Kobiety znad Dniestru na dworcu w
Poznaniu kupują bilety do Berlina.
Jedna z nich mówi do mnie – A właśnie
zakwitały jabłonie i grusze.
Ty nie wiesz jak tam wtedy jest.
Ściskamy się w milczeniu. Ruchome
schody zabierają je na peron.
Na peronie w Poznaniu skończył bieg
pociąg jadący z Berlina w 1945 roku.
Matka nigdy nie wróciła nad Dniestr.
Czy te kobiety wrócą do sadu
w Zaleszczykach?
Czy? – obawiam się pytań.
Oprawcy mają się dobrze.
Intratnie kooperujący z nimi bankierzy
obracają walutą nie uznającą
wzruszeń.
Świat się przeobraził, nie słyszy pieśni
zagłuszony wojennymi komendami.
Świat i naszej doby ma swoich
oprawców.
Grażyna Banaszkiewicz
O autorce:
Grażyna Banaszkiewicz – reżyser, dziennikarka, poetka, ur. 24.01.1953r. w Poznaniu, autorka Witryny Poetyckiej „Poszukiwanie” (1973), tomików wierszy „Mężczyźni od których umieramy” (1990, 1994), „Własne-cudze życie” (1998), „Wyznania-Bekenntnisse” (2003) oraz opowiadań drukowanych w prasie literackiej, a także scenariuszy telewizyjnych programów poetyckich i filmów dokumentalnych.
Moja teściowa urodziła się w Rosji. Ojciec z kochanką budował komunizm. Matka ogarniała dzieci miloscia i ratowała przed glodem. W całej wsi zjedli wszystkie liście z drzew, kradli mleko w mleczarni. Potem gnali do szkół, zmieniała je i internaty. Weszli Niemcy i wywieziono bydlęcymi wagonami do obozu w Polsce. Wyzwolili ja Rosjanie i pognali do frontowego domu publicznego, gdzie po Niemkach była kolejka do Rosjanek. Zakochany w niej polski chłopak, mój teść, obrońca Warszawy, zabrał ją z “poczekalni”. Udalo się ocalić dziewczynę. Potem ślub w Polsce.Biegle nauczyła się po polsku. Otworzyła polski teatrw małej wsi. Nie uczyła dzieci rosyjskiego, bo nic ja nie wiązało. Odwiedziła matke, ojciec wrócił do domu pokorny. W czasie wojny był w niewoli niemieckiej w Polsce, gdzie polski górnik ratował go kromkami chleba. Czy znowu będą nas wyzwalać?