Było to w czasach, gdy chrzciliśmy wieloryby. Polecenie kapelana brzmiało jasno i wyraźnie: „Każdy wieloryb, który będzie się wzdrygał przyjąć chrzest, musi zostać natychmiast zabity!”. Kapelan wiedział co mówi, jako że potrafił płynnie czytać i pisać. Tych sztuczek nauczył się jakoby jeszcze w dzieciństwie. Często przechadzał się po pokładzie, ściskając pod pachą grubą czarną księgę, a wieczorami stale zapisywał coś w niej, siedząc przy tranowych świecach. Pewnie poprawiał, gdyż uznał, że księga jest źle napisana.
Praca nasza była prosta: Gdy tylko marynarz siedzący w bocianim gnieździe wypatrzył fontannę, zwijaliśmy dłonie w trąbkę i krzyczeliśmy z całych sił w kierunku wieloryba, czy chce dobrowolnie przyjąć święty sakrament, a gdy nie odpowiadał, wbijaliśmy w niego harpuny. Tylko niektórym poganom udało się uciec. Zwykle żałowaliśmy tego, a winą za niepowodzenie obarczaliśmy koka, który wcale się tym nie przejmował. Był to przyjazny człek, gotować jednak nie potrafił.
Ja zajmowałem się zazwyczaj ćwiartowaniem. Była to, doprawdy, brudna i mokra robota. Marzyłem, aby pozwolono mi choć raz rzucić harpunem. Nie odważyłem się jednak nikomu o tym powiedzieć. Gdybym urodził się w Haugesund, pewnie zdobyłbym się na odwagę; pochodzę jednak ze Skjoldu, gdzie stoją tylko trzy zagrody.
W ciągu całej wyprawy nie ochrzciliśmy ani jednego wieloryba. Wszystkie wzbraniały się przyjąć chrzest święty. Być może powodów takowego zachowania należało szukać w naszym kapelanie, tak przynajmniej uważał główny harpunnik. W każdym razie misja nasza zakończyła się niepowodzeniem. Zarobiliśmy za to mnóstwo pieniędzy.
Przed dobiciem do portu wyrzuciliśmy kapelana za burtę. Głośno przy tym krzyczał, i w ten sposób wydało się, że w rzeczywistości był Duńczykiem. Wiele dałbym, aby dowiedzieć się, czy wylądował w brzuchu wieloryba, czy też po prostu utopił się. Do dziś słyszę w nocy, jak monotonnym głosem powtarza, iż jest delfinem, który tylko na chwilę wszedł do wody, a na zawsze w niej pozostał. Ale każdy może sobie tak mówić. Poza tym Duńczycy są dość sprytni.
Dariusz Muszer
.
O autorze:
Dariusz Muszer, ur. 1959 w Górzycy na Ziemi Lubuskiej. Prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg i tłumacz. Autor kilkunastu książek. Pisze po polsku i niemiecku. Mieszka w Hanowerze.
fot. autora – Hanna Rex
www.dariusz-muszer.de
..