Ze wspomnień krzaczka porzeczki [5]
.
W naszym ogrodzie mówią, że podobno bigos i czulent wzięli się mocno za łby. Łyżki odrzucili na bok. Na ostro poszło. Na noże i widelce. Rzekomo spierają się o jakąś potrawę, którą bigos poprawił, co bardzo nie spodobało się czulentowi: zarzucił bigosowi, że nie powinien poprawiać, tylko się dopasować. W pewien sposób rozumiem ten przytyk, gdyż jak poprawiano kiedyś mój krzaczek porzeczki po nieudanej zimowej wycince starych pędów, to wyszedł z tego istny dom wariatów, czyli odtąd świeciłem w ogrodzie pewną gołą częścią krzaczka. Ale szybko wszyscy sąsiedzi się do mnie dopasowali: też ich przycięto. I też świecili przed światem.
Tulipan mówi, że poszło o proporcje: bigos chciał trochę więcej, a czulent uparł się, żeby zgarnąć wszystko. Nie dowierzam tulipanowi, bo on słucha jakiegoś zamorskiego radia, które w dodatku jest zakłócane przez brzozę. Pewnie więc coś mu się pokićkało. Klon z kolei wspomniał, że bigos nie chciał na klęczkach, lecz na stojąco, na co czulent wcale nie miał ochoty. Nie wiem, co temu klonowi przyszło do głowy, żeby o sprawach intymnych mówić głośno, ale podejrzewam, że podkopujące go myszy polne dają się mu we znaki – stąd te nieprzyjemne skojarzenia. Przy okazji będę go musiał zrugać. Ale tylko trochę, bo jest silniejszy i mógłby mi jeszcze oddać.
Rabarbar był zupełnie odmiennego zdania; oświadczył, że słyszał w ogrodowym radiu, iż poszło o liczby i nazwy. To rozumiem. Liczby są ważne, a nazwy najważniejsze. Bigos jakoby twierdzi, że w bigosie było mniej kapusty, a więcej mięsa; czulent zaś utrzymuje, że wręcz odwrotnie. Obstaje też przy tym, że jego czulent był taki, jak należy: odpowiednia ilość ciecierzycy i fasoli, odpowiednia ilość kaszy jaglanej i odpowiednia ilość mięsa. Co do przypraw, obie strony spuściły kotarę milczenia.
W naszą ogrodową debatę wtrącił się dalekosiężnie myślący powój, który napomknął, że czulent jadzi przeciwko bigosowi, a bigos nie wie, jak się ma obronić, bo jest nieprzyprawiony. Wyjaśnił też, skąd wzięło się słowo „jadzi”, a mianowicie z tego, że rzeczownik, imię żeńskie Jadzia staje się w celowniku czasownikiem i pisze się go małą literą. I wtedy niespodziewanie podniosło głos kąśliwe sitowie, krzycząc, że najlepszą obroną jest zawsze dodanie pieprzu i chili. Już miało dojść do rękoczynów z przeciwnikami egzotycznych przypraw, gdy wmieszała się pigwa, mówiąc, że czulent nie wie, jak się robi bigos, a bigos nie ma pojęcia, jak się robi czulent. Obaj zaś nie wiedzą, ile mogą stracić, gdy się dalej będą kłócić o to, który z nich jest smaczniejszy. Bo wtedy wyskoczą z pieca demony i obu ich zjedzą. To uspokoiło całą sytuację i każdy poszedł do swojego kąta, żeby lizać rany.
A poza tym w naszym ogrodzie cisza. Dni płyną szybko, pomimo że są coraz dłuższe. Słońce rzadko do nas zagląda – widać ma inne sprawy do załatwienia. Może zajęte jest czulentem i bigosem, bo obaj potrzebują teraz dużo światła. A my wszyscy przygotowujemy się do wiosny. Tulipan pochwalił się wczoraj, że widział kreta, ale okazało się to fałszywym alarmem. Ziemia jeszcze nie w pełni odtajała, kret siedzi w swym zimowym korytarzu, a obok, w spiżarniach, czekają dżdżownice z przegryzionym zwojem nerwowym, aż zostaną zjedzone. Bo dla kreta dżdżownica to przysmak nie lada. Na czulent i bigos nawet nie spojrzy.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Doszły mnie głosy, że wielu spoza ogrodu nadal powątpiewa w moje istnienie, co mnie mocno martwi. Z tego też powodu poprosiłem rabarbar, który posiada aparat fotograficzny Druh, żeby zrobił mi zdjęcie. Skupił się na jednym z moich pędów, bo ten wydał się mu ładniejszy od pozostałych części krzaczka porzeczki. Mam w tej sprawie inny pogląd. Uważam, że cały jestem godny pokazania, ale postanowiłem nie mieszać się w sprawy artystyczne. Prezentuję to zdjęcie bez dalszego komentarza. I dziękuję rabarbarowi, że nie uznał za stosowne uwiecznić moich korzeni. Bo te są naprawdę trudne do ogarnięcia. Nawet dla mnie. I bigos w nich znajdziesz, i czulent, i egzotyczne przyprawy.
.
Dariusz Muszer
.
O autorze:
Dariusz Muszer, ur. 1959 w Górzycy na Ziemi Lubuskiej. Prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg i tłumacz. Autor kilkunastu książek. Pisze po polsku i niemiecku. Mieszka w Hanowerze.
Fot. autora – Hanna Rex
E-booki autora – do nabycia na www.amazon.ca