Gdy jestem sam i mam wolną chwilę, cały dzień siedzę przed skrzynką z tuszami i zapisuję wszystko, co mi przyjdzie do głowy, bez związku i bez wyraźnego zamiaru. A przy tym jest mi ciągle dość osobliwie na duszy.
Samotnie siedzieć przy lampie, rozłożywszy książki przed sobą, i w ten sposób mieć za przyjaciół ludzi, których nie ma już na tym świecie – nie ma nic piękniejszego! Wiele bogatych w treść tomów Wen-hsjuan, dzieła Pe Lo-t’iena, słowa Lao-tse (Laozi), Księga Południowej Krainy Kwiecia i pisma mędrców naszego kraju – ileż znajdzie się w tych starych księgach tego, co do serca przemawia!
Nic nie przynosi tak wielkiej ulgi, jak czczenie Buddy w samotności świątyni. Nie odczuwa się przy tym ani chwili nudy, a wszystko, co w sercu mętne, wypogadza się.
Pewien człowiek, który jako pustelnik odsunął się od świata, powiedział kiedyś: „Na świecie nie ma nic, co mogłoby przywiązać mnie do siebie. Tylko to, że ciągle na nowo muszę rozstawać się z kolejnymi porami roku, czyni moje serce ciężkim.”
Rzeczywiście, tak właśnie powinniśmy wszyscy odczuwać!
Pewnego ranka, gdy spadł wspaniały, świeży śnieg, pisałem do kogoś, komu miałem do przekazania coś nie cierpiącego zwłoki, list, w którym ani słowem nie wspomniałem o śniegu. Otrzymałem następującą odpowiedź: „Jakżeż bym mógł słuchać takiego ograniczonego człowieka, który mi wcale nie wspomina, jak podoba mu się ten śnieg. Z Waszym sercem musi być, doprawdy, już bardzo krucho!”
Trafnie powiedziane. Jako że człowiek ten nie żyje, jest mi także i to niezapomnianą pamiątką po nim.
W prowincji Inaba żyła córka pewnego świeckiego księdza, znana z piękności, mająca wielu wielbicieli. Jednakże jako że jadła tylko kasztany i żadnych potraw ryżowych, ojciec nie wyrażał zgody na jej zamążpójście, mówiąc, że ktoś, kto tak bardzo odróżnia się od innych, nie nadaje się do tego.
Ongiś żył w Tsukushi pewien wysoki urzędnik, który przez wiele lat każdego poranka kazał smażyć kilka rzodkwi i zjadał je, widząc w tym wyśmienity środek przeciwko wszelakim chorobom. Pewnego dnia złoczyńcy otoczyli dom urzędnika w chwili, gdy nikogo w nim nie było, i mieli zamiar dokonać rabunku. Wtedy nagle pojawili się w domu dwaj żołnierze i walcząc jak lwy, zmusili wszystkich napastników do ucieczki. Zdziwienie urzędnika nie znało granic. Zapytał żołnierzy: „Nigdy jeszcze was tutaj nie widziałem, dlaczego tak dzielnie walczyliście w moim imieniu? Kimże jesteście?” – „Przez wiele lat darzyliście nas, panie, zaufaniem i każdego poranka spożywaliście nas” – odparli. „Jesteśmy wielkimi rzodkwiami.” I już ich nie było.
Ci, którzy darzą coś głębokim zaufaniem, nigdy na tym nie tracą.
Jeśli innowacje nie przynoszą żadnego pożytku, lepiej jest niczego nie zmieniać.
Nigdy nie należy proszku z rogu jelenia przystawiać do nosa i go wąchać. Mówi się mianowicie, że zawiera on małe robaki, które przez nos dostają się do mózgu i zjadają go.
Ludzie ze wschodnich rubieży mieszają się z mieszkańcami stolicy, a ci ciągną do wschodnich prowincji i urządzają się tam. Mnisi wszelkich sekt opuszczają swoje klasztory i świątynie i mieszają się między ludzi, których sposób życia jest całkowicie odmienny od ich.
Pomimo że mamy dzisiaj zamiar zrobić coś konkretnego, nagle wydarza się coś zupełnie innego, nieoczekiwanie ważnego, i trzeba poświęcić temu cały dzień. Albo goście, na których czekamy, nie mogą przyjść, a całkiem inni stoją nagle w progu. Nie to, czego pragniemy, wydarza się i tylko to, czego wcale nie mieliśmy zamiaru zrobić, się udaje. Drażliwe sprawy, które przysporzyły nam wielu trosk, często kończą się niespodziewanie sukcesem, podczas gdy inne, o których sądzimy, że z łatwością je załatwimy, długo nas niepokoją. Dni przebiegają przeważnie inaczej, niż się tego spodziewamy. I tak jest przez cały rok, przez całe życie. Jednakże jeśli nawet z tego powodu od samego początku liczymy się z przeciwieństwem, okazuje się, że także i to nie prowadzi do niczego. Tak więc niezwykle trudnym jest z góry wyobrazić sobie, jak przebiegną wydarzenia.. Tylko przekonanie o niepewności nie spotka się w rzeczywistości z zawodem.
Gdy minister z Tokudaiji urzędował jako szef policji i pewnego razu obradował w Bramie Środkowej, zerwał się wół urzędnika Akikane, wbiegł do sali, wspiął się na podwyższone miejsce szefa policji i legł, przeżuwając w spokoju. Był to poważny, niecodzienny wypadek. Wszyscy byli zgodni, że wołu należy natychmiast zaprowadzić do wróżbity. Jednakże gdy ojciec szefa policji, który wówczas był Wielkim Ministrem, o tym usłyszał, zauważył: „Wół nie ma rozumu. Oczywistym jest, że wspina się wszędzie tam, gdzie tylko może, gdyż ma nogi. Nie należy z tego powodu zabierać wołu biednemu urzędnikowi, gdyż potrzebuje go do wypełniania swoich obowiązków”. Tak więc oddano wołu właścicielowi i zmieniono matę, na której zwierzę leżało. I nic złego potem nie wydarzyło się. Mówi się: Widzimy coś niezwykłego, nie dziwiąc się zbytnio temu, z miejsca przestaje być to naprawdę niezwykłe.
Podczas jesiennych nocy księżyc jest niezrównanie piękny. Jakżeż biedny jest człowiek, który nie widzi żadnych różnic i sądzi, że we wszystkich porach roku księżyc jest taki sam.
Głupich ludzi, którzy od razu obdarzają kogoś głębokim zaufaniem, stale spotyka zawód, również wciąż na nowo wpadają oni w gniew. Nie można zdać się na władzę: mocarze jako pierwsi spadają na dno. Nie można zdać się na bogactwo: w mgnieniu oka może zniknąć. Nie można polegać na własnych zdolnościach: nawet Konfucjusz nie spotkał się w swoich czasach ze zrozumieniem. Nie można zdać się na cnotę: nawet Yen Hui popadł w nieszczęście. Nie można polegać na łasce swojego pana: często wydaje on niespodziewanie karę śmierci. Nie można polegać na swoich zwolennikach: szybko odwracają się i biegną do kogoś innego. Także nie można polegać na życzliwości: na pewno obróci się. Nie można zdać się na przyrzeczenia: tylko nielicznym można zaufać. Kto nie polega zarówno na sobie, jak i na innych, jest szczęśliwy, gdy wszystko idzie dobrze, a jeśli nie, przynajmniej nie jest zawiedziony. Gdy z prawej i lewej zostawimy nieco miejsca, nie zawadzimy o nic. Zostawimy z przodu i z tyłu więcej przestrzeni, nie utkniemy w martwym punkcie. Gdzie ciasno, tam i zgniecenie, a kto boi się małych rzeczy, popadnie z ludźmi w kłótnię i poczuje się urażony. Jednakże tego, kto wspaniałomyślnie i łagodnie zabiera się do rzeczy, nie spotkają żadne szkody. Człowiek jest duchem nieba i ziemi. Niebo i ziemia są bez granic; dlaczegóż w przypadku ludzi miałoby być inaczej? Tego, kogo serce jest rozległe i bez zapór, nie imają się ani radość, ani złość, a świat zewnętrzny nie może mu zaszkodzić.
Biskup Jôshin z klasztoru Shinjôin był wspaniałym, uczonym człowiekiem. Nieustannie spożywał wielkie ilości kartofli, lubił je ponad wszystko. Nawet wtedy, gdy siedział na miejscu, skąd głosił nauki, stała obok niego miska pełna kartofli, które zjadał po kolei, czytając jednocześnie święte pisma. Gdy był chory, zamykał się na siedem lub czternaście dni, wybierał szczególnie piękne kartofle i nimi to leczył każdą chorobę. Innym nic nie dawał, sam zjadał wszystko. Był biedny, jednakże gdy mu jego nauczyciel na łożu śmierci zapisał w spadku dwieście kan i dom, sprzedał dom za sto kan i przeznaczył trzysta kan na zakup kartofli. Całą sumę powierzył pewnemu przyjacielowi ze stolicy i gdy potrzebował, brał od niego dziesięć kan, za które kupował mnóstwo kartofli. Na nic innego nie wydawał swojego majątku, tylko na kartofle. Ludzie mówili: „Trzysta kan otrzymał nagle ten w biedzie żyjący człowiek, lecz wydaje je tylko na kartofle. Zaprawdę, nauka Buddy mieszka mocno w jego sercu!”
Pewien niezwykle bogaty człowiek zauważył kiedyś: „Ludzie powinni z całym poświęceniem starać się o zdobycie bogactwa, z wszystkiego innego powinni zrezygnować. Jest się biednym, życie nie ma sensu; tylko zamożni są rzeczywiście człowiekiem. Kto chce być bogaty, powinien najpierw w swoim sercu postawić sprawę jasno; mam na myśli: Musi on przez całe swoje życie być przekonany, że tak będzie wiecznie, nie wolno mu, nawet przez najkrótszy moment, widzieć w bogactwie czegoś, co jest przejściowe. To jest najważniejszy warunek. Następnie nie wolno mu nawet próbować zaspokajać swoich licznych życzeń, jako że liczba rzeczy, które człowiek zwykle pożąda, jest nieskończona. Kto wierzy, że jest w stanie zaspokoić swoje różnorakie pragnienia i z tego powodu poddaje się im, szybko rozpozna, że choćby posiadał miliony, to i tak nie będzie w stanie, nawet przez chwilę, dogodzić swoim ciągle narastającym zachciankom. Pożądliwość nie ma nigdy końca, a całe bogactwo pewnego dnia zniknie. Przy pomocy ograniczonego bogactwa nie można spełnić nieograniczonych życzeń. Jeśli takowe pojawiają się, należy uważać je za złe myśli, które pragną nas zniszczyć! Trzeba być twardym, uważać na nie, bać się ich i w żadnym wypadku nie podporządkowywać się im, nawet tym najmniejszym! Ten, który sądzi, że może obchodzić się z pieniędzmi jak ze służącym, nigdy nie umknie swojemu nędznemu położeniu. Pieniędzy nie wolno używać tak, jak by się tego pragnęło – należy okazywać im głęboki szacunek, jak władcy i bogowi. Kto chce być majętnym i zastosuje się do wszystkich tych reguł, temu przypadnie bogactwo, tak samo pewnie jak ogień pożera suche drewno albo jak woda spływa w dół. Serce człowieka, który stale gromadzi pieniądze, a powstrzymuje się przed libacjami, muzyką i miłością, jest pogodne i szczęśliwe, pomimo że jego życzenia nigdy nie zostały zaspokojone.”
Hm, wszakże ludzie dążą do bogactwa po to, aby zaspokoić swoje życzenia; tylko z tego powodu tak wysoko cenią sobie pieniądze. Ten, który wiele pożąda, lecz nigdy nie zaspokoi pragnień, pieniądze posiada, nie wydając ich jednak, jest wszakże równie wielkim biedakiem jak ten, który nie posiada nic. Cóż więc za przyjemność mają tacy ludzie? Tak więc nauka bogatego człowieka oznacza, że nigdy nie powinniśmy sobie czegokolwiek życzyć i że powinniśmy być zadowoleni z biedy. Czyż więc nie byłoby lepiej od razu zrezygnować z bogactwa i wcale się nie męczyć? Czy nie lepiej jest od razu nie odczuwać żadnego bólu, zamiast najpierw męczyć się guzem czy wysypką, by potem, przemywszy ranę, zaznać ukojenia? Gdy tak myślimy, nie ma różnicy między biedą a bogactwem, oświecony jest jak początkujący, a hamowane pożądliwości i brak życzeń są jednym i tym samym.
Pewnego razu ktoś szedł polną drogą wzdłuż Koga i ujrzał mężczyznę w dolnej odzieży i szerokich spodniach, który moczył i zawzięcie mył w wodzie ryżowego pola drewniany obraz Jizô. Podczas gdy osoba ta przypatrywała się temu osobliwemu widowisku, zbliżyli się dwaj, trzej skromnie odziani mężczyźni, zawołali: „O, tutaj jest Jego Książęca Mość!”– i unieśli go ze sobą. Był to minister z Kogi. W normalnym stanie był tenże minister godną i znakomitą osobistością.
Yoshida Kenkô
.
Wybór i tłumaczenie: Dariusz Muszer
Ilustracje: Kaoru Kawano
Copyright © Dariusz Muszer
,
O autorze:
Dariusz Muszer (ur. 1959) – prozaik, poeta i tłumacz. Ukończył studia prawnicze, pracował w różnych zawodach, m. in. jako ślusarz, klezmer, instruktor teatralny, dziennikarz, oświetleniowiec i taksówkarz. Mieszka w Hanowerze. Pisze po polsku i niemiecku.
Opublikował m.in. tomy wierszy: Die Geliebten aus R, und andere Gedichte (1990), Księga zielonej kamizelki (1996), Jestem chłop (2004), Wszyscy moi nieznajomi (2004), Zapomniany strajk (2012), oraz powieści: Ludziojad (1993), Die Freiheit riecht nach Vanille (1999, wyd. pol. Wolność pachnie wanilią, 2008), Der Echsenmann (2001), Niebieski (2006), Gottes Homepage (2007, wyd. pol. Homepage Boga, 2013) i Lummick (2009).
fot. autora – Hanna Rex
..
Strona internetowa: www.dariusz-muszer.de
E-booki autora – do nabycia na amazon.ca:
https://www.amazon.ca/s?_encoding=UTF8&field-author=Dariusz%20Muszer&search-alias=digital-text
Księga Południowej Krainy Kwiecia, o której Pan wspomina, n.b.-autorstwa Czuang-tsy, była wydana w Polsce w roku 1953 pod tytułem -Prawdziwa Księga Południowego Kwiatu. W rzeczy samej znakomita.
Pozdrawiam.