Z tomu „Ilanka”
Helena. Wilgotne akacje
Kochałam go i on mnie kochał nad życie.
Byliśmy najbardziej dobraną parą na roku,
wróżono nam długie pożycie i ogrom szczęścia.
Kiedy stałam w kościele, cała w bieli,
z płonącą świecą w skostniałych dłoniach,
widziałam niebo, które podtrzymywał na barkach mój mąż.
Nad ranem pachniały wilgotne akacje, ćwierkały wróble,
a ja wsłuchiwałam się w jego spokojny oddech,
jak w niekończącą się opowieść Szeherezady.
Potem zaczęliśmy żyć.
Całowaliśmy się przy każdym rozstaniu i spotkaniu
i ciągle wszystko chcieliśmy o sobie wiedzieć.
Nawet na toaletę chodziliśmy wspólnie,
aby nie rozstawać się ani na chwilę.
Byliśmy dziećmi Arkadii, a każdy dzień
przynosił nam spełnienie.
On nosił mnie na rękach, i ja go nosiłam.
Był już wtedy niewiele większy ode mnie.
Wszystko skończyło się,
gdy nagle zaczął zgrzytać zębami.
Lekarz powiedział, że to z niedoboru magnezu
i że musi zakładać plastikową szynę na noc.
Nie chciał. Ja też nie chciałam.
Nie mogłam znieść tego zgrzytania,
gdyż dobrze wiedziałam,
że to nie magnez był tego powodem,
tylko on i jego zdrada.
Musiałam podjąć decyzję. Toteż podjęłam.
Zabrano mi moją miłość i nie dano nic w zamian.
Kazałam mu wynieść się i spać w ostatnim pokoju.
Pomimo że śpię z zatyczkami w uszach,
i pomimo że wszystkie drzwi są dokładnie zamknięte,
wyraźnie słyszę to jego zgrzytanie,
jak wyrzut, na który sobie nie zasłużyłam.
Żal mi tylko tamtego poranka i wilgotnych akacji,
po których spływa przez sen jego ciche westchnienie.
.
Parys. Kartonowe kraty
Powiedziałem jej po naszej pierwszej sprzeczce,
że któregoś dnia zacznie mnie nienawidzić
i będzie przekonana, że to wyłącznie moja wina.
No i wykrakałem. Jakże mogło być inaczej.
Stało się to po siedmiu latach od dnia ślubu.
Zazwyczaj panowałem nad wszystkim,
tylko w nocy zgrzytałem bezwiednie zębami
i nie mogłem się powstrzymać.
Dałem jej całą moją miłość,
a ona zabrała mi ją, jak kelnerka napiwek,
i zamknęła w kartonowym pudełku po butach,
gdzie kryła wszystkie swoje niezjedzone skarby.
Gdybym wtedy nie otworzył okna,
i nie zapragnął wywietrzyć pokoju,
na pewno nie przestałaby mnie kochać.
Nasza miłość czuła się dobrze tylko w zaduchu.
Ukradłem jej cały zapas zatyczek do uszu
i wrzuciłem do toalety, wiele razy spłukałem.
Była to jedyna zemsta,
na jaką się odważyłem.
Teraz będę zgrzytał zębami do końca
i nic mnie już nie zbawi.
Dariusz Muszer
Obraz: Alex Colville, Woman, Man, and Boat, 1952.
…
O autorze:
Dariusz Muszer, ur. 1959 w Górzycy na Ziemi Lubuskiej. Prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg i tłumacz. Autor kilkunastu książek. Pisze po polsku i niemiecku. Mieszka w Hanowerze.
Fot. autora – Hanna Rex
www.dariusz-muszer.de
E-booki autora – do nabycia na www.amazon.ca.
Poezja nie zmienia ludzi, ale niektórzy poeci potrafią genialnie ich opisać…
Dziękuję za dobre słowo. Serdecznie pozdrawiam. 🙂