Dariusz Muszer – Flet pastuszka

W nocy, gdy narodził się Zbawiciel, pewien biedny pastuszek udał się w góry niedaleko Betlejem, aby odszukać jedną ze swoich owiec. Dlatego też nie było go wśród pasterzy, o których przeczytać możemy w ewangeliach.
Chłopak służył u pewnego srogiego pana – kto wie, może nawet u jednego z tych bogatych gospodarzy z Betlejem, którzy nie chcieli wpuścił brzemiennej Marii i Józefa do domu. Gdyby pastuszek wrócił do gospodarstwa i nie przyprowadził ze sobą wszystkich owiec, dostałby cięgi. Idąc przed siebie, tak był zajęty poszukiwaniami, że nie zwracał uwagi na wszystkie cudowne rzeczy, które działy się wokół niego. Nie zauważył więc, jak ucichł wiatr, nie usłyszał, jak ptaki się rozśpiewały, i nie widział, jak gwiazdy zaczęły błyszczeć podwójnym blaskiem. Wspinał się drogą prowadzącą pod górę, zaglądał za każdy krzak i kamień, aż w końcu dotarł na szczyt. Ujrzał przed sobą rozległe pola, które sięgały aż po Betlejem.
Gdy tak stał na szczycie, nagle otworzyło się nad nim niebo i światło zalało okolicę, powodując, że noc stała się dniem. Pojawiły się niezliczone zastępy aniołów i nad ziemią popłynęły słowa pieśni pochwalnej. Pastuszek nie od razu pojął, co się wokół niego dzieje. Rozmyślał o zagubionej owcy i zamierzał ruszać w dalszą drogę, aby ją odszukać. Nagle stanął przed nim anioł i przemówił do niego:
– Nie martw się z powodu owieczki, gdyż w tej godzinie narodził się Wielki Pasterz. Biegnij zatem czym prędzej do Betlejem, gdzie leży w żłóbku Dzieciątko Jezus, Zbawca Świata.
– Ale przecież nie mogę stanąć przez Zbawicielem bez prezentu – odparł pastuszek.
– Masz, weź ten flet i zagraj na nim Dzieciątku Jezus – rzekł anioł i wręczywszy chłopcu flet, znikł.
Flet miał siedem dźwięków, a kiedy pastuszek przyłożył go do ust, melodia popłynęła sama. Wdzięczny i cały szczęśliwy ruszył w drogę powrotną. Gdy w pewnym momencie chciał przeskoczyć przez strumień, potknął się i upadł jak długi na kamienie. Flet wypadł mu z ręki, a pastuszkowi wyrwało się przy tym z ust słowo, które zdarza się niekiedy usłyszeć wśród pasterzy. Nie należało ono do ładnych. Kiedy pastuszek trzymał flet na powrót w dłoni, okazało się, że jeden dźwięk przepadł bezpowrotnie.
Sześć dźwięków jednak pozostało. Nie było czasu na rozpaczanie, tym bardziej, że droga stała się lepsza, i pastuszek biegł po niej co sił w nogach. Nagle musiał się zatrzymać, gdyż na środku drogi siedział duży wilk, Pożeracz Jagniąt we własnej osobie, i szczerzył groźnie kły. Chłopak wpadł w złość.
– Wynoś się stąd! – krzyknął i odruchowo rzucił fletem za uciekającym wilkiem.
Gdy odnalazł flet, dało się z niego wydobyć już tylko pięć dźwięków.
Po jakimś czasie dotarł na równinę, gdzie przebywało jego stado. Zwierzęta odpoczywały, wokół panowała cisza. Tylko jedna owca kręciła się, pobekując, po terenie. Chłopak chciał zapędzić ją do koszary, przenośnej zagrody, gdzie siedziały zamknięte inne zwierzęta, ruszył więc za owcą, a ponieważ wymknęła mu się, rzucił za nią tym, co trzymał w ręce. A był to flet, który w ten sposób stracił kolejny dźwięk.
Gdzie się podziali inni pasterze? O tym, że klęczeli już przed Dzieciątkiem w stajence, nie wiedział. Spodziewał się raczej, że siedzieli przy dzbanach w gospodzie, a on, jako najmłodszy z nich, musiał znowu stać na straży. Markotny i zły, kopnął jeden z dzbanów z wodą, stojący nieopodal ogniska, a wtedy jakaś niewidzialna siła wyrwała mu z ręki flet i cisnęła nim o ziemię. Kiedy go podniósł, można było wydobyć z niego już tylko trzy dźwięki.
Ruszył do Betlejem. Wszystko przebiegało sprawnie do chwili, gdy dotarł do bramy miejskiej. Nagle został otoczony przez grupę uliczników, którzy chcieli mu zabrać flet. On jednak nie zamierzał poddawać się bez walki, nie obyło się więc bez łomotania pięściami i wymierzania kopniaków. Flet wprawdzie zatrzymał, ale stracił kolejny dźwięk. Tyle dobrego, że stał już przed stajenką. Wysoko nad dachem świeciła Gwiazda, a w żłóbku leżał Zbawca Świata.
Gdy pastuszek przechodzi przez drzwi, rzucił się na niego groźny pies. Nie wiedząc, jak ma się przed nim obronić, zrobił to przy pomocy tego, co trzymał w dłoni. I tak flet stracił kolejny dźwięk, i ostał się mu tylko jeden.
Pastuszek przycupnął w kącie przy drzwiach, gdyż nie miał odwagi podejść do Dzieciątka. Strasznie się wstydził, że tak mało zostało mu z prezentu, który wręczył mu na górze anioł.
Matka Boska kiwnęła na niego zapraszająco ręką. Wtedy dopiero podszedł bliżej do żłóbka i zagrał na flecie ostatni dźwięk, jaki mu jeszcze pozostał. A brzmiał on przecudnie. Dzieciątko Jezus przysłuchiwało się uważnie, słuchali też wszyscy inni, którzy znajdowali się w stajence: Maria, Józef, wół i osioł. Następnie Dzieciątko wyciągnęło swe boskie rączki i dotknęło fletu. I popatrz, w jednej chwili flet się naprawił i odzyskał wszystkie swe utracone dźwięki. I zabrzmiał tak wspaniale, jakby jego głos dobywał się z samego nieba.

Dariusz Muszer

.

Z „Baśnie norweskie opowiedział Dariusz Muszer”, tom 2 (niepublikowany)

.

O autorze:

screenshot-2016-10-21-14-14-46

Dariusz Muszer, ur. 1959 w Górzycy na Ziemi Lubuskiej. Prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg i tłumacz. Autor kilkunastu książek. Pisze po polsku i niemiecku. Mieszka w Hanowerze.

Fot. autora – Hanna Rex

 

..

www.dariusz-muszer.de

E-booki autora – do nabycia na www.amazon.ca

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments