Grudzień 2023
Nieustająca próba kontroli wszystkiego. Wszystkich. Nic stać się nie może samo z siebie. Wszystko jest nie samo, nie siebie, każdego jest i każdemu, wszystkim i wszystkiemu, każdym, każdym, bez wahania być ma jak należy – takie są zasady.
*
Nasze dzieła przemijają wraz z nami, zabieramy je ze sobą w nicość. To, co zostaje, należy już do innych, wszystkie utwory po naszej śmierci nie mają w sobie już naszego życia. Mogą – jeśli są tego warte – żyć życiem innych, mogą trwać poprzez pokolenia (jeśli tego warte), ale są życiem tych pokoleń, odbiciem niepodobnym do pierwszych uczuć, tych minionych, pogrzebanych.
*
Putin praktycznie wypowiedział wojnę światu. To nie jest bluff – mówi. – Zaraz po Ukrainie uderzymy w NATO. Jeśli tak, to ruszą Chiny, to obudzą się muzułmanie, którzy są już wszędzie, to Pakistan i Ameryka Południowa, Stany Zjednoczone runą pod własnym ciężarem. Putin się zbroi, a co robi Zachód. Stawia na zrównoważoną energię i walczy z klimatem. Niech ktoś powie, że nie osuwamy się w przepaść.
*
Ostatnie dni roku – zepsuła się pralka. Czy można żyć bez pralki? Aż przechodzą mnie ciarki, gdy uzmysławiam sobie, jak bardzo splątani jesteśmy urządzeniami, udogodnieniami. Banalne. A trzeba wiedzieć, że dobrze jest, kiedy jest jak trzeba. Już dawno przekroczyliśmy próg minimum. [Chociaż] Styl minimalistyczny też jest wysoko ponad niezbędności dla przeżycia. Tylko czy trzeba żyć tak, jakby nic już nie można było ponad byt prymitywny? Jakby życie składało się tylko z oddychania, z samego przetrwania?
*
Hania w bibliotece mówi, że znowu rakieta ze Wschodu wleciała na teren Polski. Nie wiadomo gdzie doleciała, bo nie mogą jej znaleźć. Wracam do domu, kupuję jaja w Społem, sok grejpfrutowy i wodę mineralną w Lidlu, i zapominam o rakiecie. Przy herbacie przeglądam YouTube – informacja wraca. Nie znaleźli jej, wysnuto tezę, że rakieta wróciła do swego nadawcy (jak list w dawnych dobrych czasach).
*
Tymczasem Kim przyspiesza przygotowania do wojny z USA. Nie wyklucza broni atomowej. Holandia powinna przygotować się na konflikt zbrojny z Rosją. Nie powinna czuć się bezpieczna. W Nigerii walki między rolnikami a pasterzami [konflikt bez mała z „Księgi Rodzaju”] (w stanie Plateau). Rolnicy to chrześcijanie, pasterze – muzułmanie, do eskalacji napięć przyczyniają się zmiany klimatyczne. (A jakże!) [Rabaty do 30% – podaruj sobie podróże, które otwierają nas na nowe doświadczenia.] Spotkanie Putnia z przywódcą Chin (Shi Dzin Pingiem – informacja spisana ze słuchu – ale zapis prawidłowy) Xi Jinpingiem. Wojna potrwa co najmniej 5 lat. Ostatecznie nastąpi zwycięstwo Rosji. Pust wsiegda budied solnce… [Wiadomości czyta automat, co degraduje mnie, słuchającego, do podrzędnej roli – podautomatu.] Brazylia pragnie obecności Putina na szczycie G2O. Bez Rosji konf. [tak zapisałem, ale teraz patrzę jak szpak – i nie mam pojęcia, co to jest – konferencja?] będzie niepełna. Mołdawia – Putin nie przerwie wojny, dopóki nie zatrzyma się go siłą. Niby każdy to wie, ale – siłą? To trochę nieetyczne, niech siądą, porozmawiają…
*
Obiekt poruszał się w kierunku zachodnim. Systemy naszych służb zarejestrowały poruszanie się, ale nie było eksplozji. Na pewno obiekt niezidentyfikowany powrócił na Ukrainę. – Co za bałamuctwa.
*
Zadowala ją tylko to, co ją zachwyca. Wszystko inne nie warte jest uwagi. Podczas gdy zachwyt jest zaledwie jedną małą wartością, w dodatku nader wyczerpującą. Przez jakiś czas można żyć intensywnie, wyczerpująco, zachłannie, w biegu, czyż jednak nie jest to korzystanie wyłącznie z biologicznej funkcji organizmu, takiej samej, jak satysfakcja osiągnięta z biegu przez płotki?
*
Euforia i katastrofa. Już się wszystko uda, ale nic się nie uda, bo Rosja, bo Niemcy.
*
Wilki, wilki nadchodzą. Otaczają nas wilki.
Dariusz Bitner
O autorze:
Dariusz Bitner, rocznik 1954, gdynianin z urodzenia, szczecinianin przez zasiedzenie. Chciał być pisarzem od szóstego roku życia, do pięćdziesiątego piątego. Potem chciał przestać, ale się nie udało – pisze dalej. Udało mu się napisać dwie dziesiątki książek, z których wymienić można kilka najważniejszych w oczach autora, a więc: „Ptak” (1981), bo to pierwsza powieść, chociaż mikro; „Cyt” (1982), powieść rozwinięta w trylogię wydaną pod tytułem „Pst” (1997), bo w gruncie rzeczy to coś więcej niż powieść; „Kfazimodo (1989), bo jest to pierwsza i ostatnia powieść popularna; „Opowieści Chrystoma” (1992), bo to baśń, adresowana wcale nie do dzieci; „Trzy razy” (1995), bo to dość szalony tryptyk prozatorski, „Bulgulula” (1996), bo to bardzo szalone opowiadania; „Mna” (2000), bo to trzeci z tomów esejów o pisaniu, ujętych w cykl „Chcę, żądam, rozkazuję”; „Psie dni” (2001), bo to niedocenione, a dobre opowiadania; „Mała pornografia” (2005), bo to mała pornografia; „Książka” (2006), bo to zrealizowana, chociaż dyskusyjna, utopia o książce totalnej; „Jesień w Szczecinie” (2011), bo to eseje, ale i jednocześnie powieść, Bóg wie zresztą – co to. Pracował kiedyś jako dziennikarz, zajmował się reklamą, a także składem książek i adiustacją tekstów. W swoim wydawnictwie Basil wydał książkę autorstwa Henryka Berezy pt. „Epistoły”, poza tym powołał do życia i przez 9 miesięcy wydawał rozprowadzane bezpłatnie pismo „BABORAK. Kultura Szczecińska”. Otrzymał kilka nagród literackich, z których najważniejsza to Nagroda im. Edwarda Stachury za dzieło nieistniejące, za maszynopis książki „Sam w śmietniku słów”. Wspomina o tym wyłącznie na okoliczność tego tytułu, bowiem dziś wszystkie te nagrody nie mają już dla niego znaczenia. Ale są miłym wspomnieniem. Właściwie wszystko staje się powoli wspomnieniem.