Jan Tomkowski – Cena skandalu

Choć wydawać się to może paradoksem, dzieło sztuki docierało do właściwego odbiorcy szybciej, gdy poeci wymieniali rękopisy, malarze pracowali dla kościelnych i świeckich mecenasów, a o sławnych katedrach nie kręcono jeszcze filmów dokumentalnych. Trafiało może powoli, lecz nie napotykało przeszkód w postaci szumu medialnego.

Jak zaistnieć dzisiaj, gdy z każdego zakątka świata spoglądają na nas ekrany telewizyjne, głośniki radiowe, monitory komputerowe, laptopy, tablety, a wreszcie coraz rzadziej czytane gazety i książki? Jak się przebić? Jak porwać świat?

Dzieło sztuki wymaga skupienia, życzliwości odbiorcy, jego dobrej wiary i zaufania. Wymaga także cierpliwości, no i czasu, bo zwłaszcza ambitne książki, obrazy czy filmy stawiają z początku opór (jak powiadał Paul Valéry). Nie wdzięczą się do czytelnika, widza czy słuchacza. Manifestują swoją niezależność i oryginalność, zniechęcają tych, co boją się trudności.

Skandal jest drogą na skróty prowadzącą do szybkiej, choć zazwyczaj prowizorycznej sławy. Ponieważ skandalista pragnie zaistnieć przynajmniej na krótko, ale w sposób zauważalny dla każdego albo prawie każdego konsumenta mediów, nie musi nawet tworzyć dzieła sztuki. Wystarczy, jeśli zwróci na siebie uwagę odważnym albo aroganckim gestem. Na przykład wywoła skandal. Mówimy rzecz jasna o skandalu artystycznym, ale w kulturze zachodniej, gdzie wszystko jest już dozwolone, coraz trudniej o podobne dokonania.

Skandal artystyczny zamienia się więc z upływem lat w skandal obyczajowy, najprostszą i najbardziej oczywistą formę prowokacji. Tyle, że w cywilizacji, która dawno już zaakceptowała nagość w każdej postaci i preferuje bezpruderyjność w sferze seksualnej, dosyć trudno kogokolwiek zadziwić, a tym bardziej zgorszyć.

Tabu nie stanowi już nawet śmierć, choć niektórzy oburzają się jeszcze, widząc spreparowane ludzkie zwłoki udające dzieło sztuki albo eksponat muzealny pokazywany za pieniądze. Większe zainteresowanie budzi skandal polityczny, bo entuzjaści tej czy innej orientacji gotowi są jeszcze włóczyć po sądach skandalistę, obrzucać go inwektywami w telewizji, w prasie i na forach internetowych. Czy gotowi są jednak umierać za sprofanowaną prawdę?

Nie byłbym tego pewien.

Granice skandalu trzeba więc przesunąć, by naprawdę wstrząsnąć publicznością. Pozostaje skandal religijny. Obrażanie człowieka jest w dzisiejszych mediach rutyną, lecz obrażanie Boga albo bogów? Tak, w tym zakresie nie zrobiono jeszcze wszystkiego…

Bogowie milczą i nie wiadomo, czy mają zamiar ukarać religijnych skandalistów dowodzących, że wolno naśmiewać się ze wszystkiego, bo żyjemy w państwie demokratycznym i społeczeństwie liberalnym. Bogowie wprawdzie milczą, lecz budzą się demony – może przysłane przez bogów, a może wezwane przez ludzi? Nie znamy ich natury, choć dysponujemy wynikami sondaży, doskonałymi teleskopami, pojazdami kosmicznymi i Wielkim Zderzaczem Hadronów. Nie wiemy, jak daleko mogą się posunąć.

A zabawa z demonami zawsze jest ryzykowna.

Jan Tomkowski

 

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi – zm. 15 lipca 2024 w Warszawie), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments