“Generałowi dziękujemy” Bogusława Dąbrowa-Kostki jest nie tylko filmem o pokoleniowej przepaści. Reżyser przeciwstawia sobie współczesną młodzież, cieszącą się pozbawioną wyrazu oraz głębszego sensu wolnością i cichych bohaterów solidarnościowego zrywu i demonstracji przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Tym ostatnim, jak mówi jeden z rozmówców, “podcięto skrzydła”, na tyle boleśnie, że nie potrafią już odnaleźć sobie miejsca w nowej rzeczywistości po “transformacji ustrojowej”. Wielu z nich wyjechało na emigrację.
Dąbrowa-Kostka patrzy na uczestników sylwestrowej zabawy sprzed kilku lat uważnie i krytycznie, ale także nie bez życzliwości. Nie dla wszystkich z nich historia jest zupełnie nieistotnym zlepkiem faktów i przekłamań z przeszłości – nie ważne, czy bliskiej, czy zupełnie zamierzchłej. Nawet jednak ci, którzy chcą wiedzieć, powracać do korzeni i pamiętać o etosie, któremu poświęcili się ich rodzice, poruszają się bezradnie w rzeczywistości, w której kłamstwo jest równie dobrą, a może i lepszą walutą od prawdy.
Tutaj dochodzimy do sedna przekazu krakowskiego filmowca: nie można szanować historii, czerpać doświadczenia z przeszłości bez dokonania rachunku sumienia, rozliczenia z krzywd i ukarania winnych. Do dzisiaj płacimy cenę za “wybaczanie w imieniu tych, którzy zginęli o świcie”, co było obowiązującą postawą i prawem w Polsce po okrągłym stole. Nie wykonano najmniejszego gestu sprawiedliwości, generała pochowano z honorami państwowymi, w alei zasłużonych. Dlatego tak boli obojętność tych, którym próbuje odjąć się pamięć i tożsamość.
Aleksander Rybczyński
fot. Jerzy Bartonezz
fot. Jerzy Bartonezz