Rodzinna historia
nie wiem czy jesteśmy w Polsce
ważne aby ubranie było przestronne
nie za ciasne
jak niemiecki mundur dziadka
nie za duże
jak moja we śnie uszyta
amerykańska kurtka lotnicza
chciałem unieść się wysoko
podróżowałem samotnie
dziadek nie miał tego komfortu
70 pułk polnej artylerii Prus Wschodnich
w plecaku armaty
książeczka wojskowa zamiast paszportu
podróż niewygodna
marsze ucieczki powroty
ostatni powrót nad Marnę
gdzie na błękitnym niebie płoną aeroplany
a generał na środku drogi wymachuje pistoletem
na szczęście dziadek nie jest bohaterem
ucieka jak wszyscy
płytkim rowem
stąd rany głębokie
ale nie śmiertelne
zostaje ofiarą odwrotu
składają go na stopnie ołtarza
kościoła w Szampanii
gdzie jest operowany i cudownie uzdrowiony
ma także proroczy sen
(czy nie śnił ci się dziadku Blaise Cendrars w sąsiednim okopie)
gdy się obudzisz powiozą cię do Monachium
zbyt późno na odwiedziny Franza Marca
jest tylko szpital miejski
angielski ogród
i siostry Sercanki podające koniak
opatrzony laską
wraca do Grabowa
i pielgrzymuje po drogach rebelii
w kancelarii
12 pułku Strzelców Wielkopolskich
zmienia przepocony mundur
wyciąga złamaną szczęśliwie zapałkę
jedzie do Poznania
by wziąć udział w niedzielnym spacerze rodzinnym
i tam już pozostaje
z pięcioma kuferkami wzorów
grzebieni i galanterii damskiej
w wytwórni wódek i likierów Kantorowicza
czy nie spotkałeś dziadku Blaise Cendrarsa
musiałeś go spotkać
twój piąty palec i jego prawa ręka
świecą przecież w gwiazdozbiorze Oriona
miałem więcej szczęścia
na diabelskiej drodze ocaliłem wszystkie gwiazdy
cały czas w ucieczce
w lotniczej kurtce o wielu kieszeniach
byłem na wymarłych frontach Europy
poszukiwałem rezerwatu wolności
.
Aleksander Rybczyński
wiersz z tomu “Zmiany czasu”, Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Toronto 1993
.