
Pierwsze spotkanie z turbiną
Turbinę wiatrową zobaczyłem po raz pierwszy w 1996 roku na Prince Edward Island. Turyści odwiedzający wyspę są zachęcani do objazdu całego wybrzeża. Na końcu trasy, obok latarni morskiej stał dziwny wiatrak. Wszyscy obserwowali go jako niewinną ciekawostkę i chyba nikt nie przypuszczał, że jesteśmy świadkami początków ekspansji jednego z najwiekszych oszustw i przestępstw wobec cywilizacji.
Ekspansja farm wiatrowych
Blisko trzydzieści lat później mało kiedy można zauważyć samotną turbinę wiatrową. Dzisiaj wyrastają, jak grzyby po deszczu na tle najpiękniejszych pejzaży, zgrupowane w farmy wiatrowe, mające – jak głosi wszechobecna propaganda – dostarczać “czystej i zdrowej energii” w świecie skazanym na ekologiczną katastrofę, o czym z uporem przekonuje się zdezorientowanych i niedoinformowanych mieszkańców Ziemi.
Kłamliwa propaganda
Mało kto zdaje sobie sprawę z prawdy kryjącej się za entuzjastycznymi spotami reklamowymi. W reklamach tych matki unoszą na tle farm wiatrowych małe, roześmiane dzieci. Przekaz ma sugerować, że ta forma zdobywania energii elektrycznej gwarantuje bezpieczną przyszłość i zdrowe środowisko dla przyszłych pokoleń. Jest to zwykłe oszustwo.
Ta kłamliwa, bezczelna propaganda oparta jest na cynicznym kłamstwie, które za wszelką cenę ukrywa fakty tylko po to, by dalej forsować ekspansję farm wiatrowych.
Wiatraki, instalowane w potężnych, z dala widocznych grupach, są już wszędzie: przy autostradach Kalifornii, Kolorado i Nebraski; na wybrzeżach wielkich jezior Ontario, wśród zabytkowej struktury Francji, będącej kolebką zachodniej cywilizacji; a także na wybrzeżu Bałtyku – rozrzucone na razie chaotycznie, ale z niszczycielską konsekwencją.
Ingerencja w naturę i pejzaż wydaje się najbardziej oczywista, chociaż wrażenia estetyczne są tylko powierzchownym skutkiem kompleksowego, przerażającego ogromu skutków ubocznych koncepcji pozyskiwania tak zwanej “czystej energii”.
Potężne lobby i bezradność mieszkańców
Za nachalnie promowanym przez rządy, media i instytucje procederem stoi potężne lobby producentów wiatraków. Skala tego zjawiska jest ogromna. We Francji w przemysł wiatrowy zainwestowało ponad stu właścicieli wielkich prywatnych fortun. Bezradni wobec nich są właściciele ziemi i farmerzy. Budżet niektórych z nich przekracza zasoby finansowe francuskiego departamentu kultury, który teoretycznie powinien bronić wyglądu zabytkowej struktury Francji.
Histeria “zmian klimatycznych” i konieczności ratowania “matki Ziemi” jest obok korupcji główną przyczyną zatwierdzania planów rozwoju energii wiatrowej przez rządy, reprezentowane przez urzędników, ulegających naciskom i przekonywującej “argumentacji”. Właściciele domów i farm, przy których stawia się turbiny są osaczeni. Mami się ich kompensacją finansową, a gdy to nie skutkuje skazuje się opornych na nierówną walkę z korporacjami prawnymi, które zazwyczaj wygrywają sprawy. Równie bezradni są zwykli obywatele, którzy podróżując obok farm wiatrowych, nie mając odpowiedniej wiedzy, obojętnie patrzą na ponury, szpecący pejzaż widok. Na usługach klimatycznego i wiatrowego lobby są także media, mające na usługach dziesiątki spolegliwych dziennikarzy, skwapliwie wykonujących wszelkie instrukcje i piszących propagandowe laurki przemysłu, którego szkodliwości nie sposób przecenić. Całemu procesowi rozbudowy farm wiatrowych brakuje przejrzystości, społeczeństwa stawiane są przed faktami dokonanymi a rezultaty konsultacji są zwykle z góry przesądzone.
Rzeczywiste koszty „darmowej” energii
We Francji działa już około 5 tysięcy wiatraków. Jednak to nie koniec – zwolennicy zielonej energii, wspierani przez prezydenta Macrona, planują gigantyczną rozbudowę do 25 tysięcy turbin! Francję, podobnie jak inne państwa, niszczy się w majestacie prawa. Mało kto wie, czym są naprawdę turbiny wiatrowe i ile kosztują, bowiem ci, którzy pociągają za sznurki: inwestorzy, politycy, biznesmeni manipulują opinią publiczną w swoim prywatnym interesie. Fakty zasłania się sloganami w rodzaju: “wiatr jest za darmo”, “wiatr nie zanieczyszcza”, “wiatr tworzy nowe miejsca pracy”. Te infantylne argumenty mają zasłonić rzeczywistość. A jaka ona jest? Maszyny wiatrowe produkują elektryczność, ale produkują jej niewiele i to tylko wtedy, gdy wieje wiatr. By zapewnić stały dopływ elektryczności równolegle z farmami wiatrowymi muszą działać elektrownie gazowe lub węglowe. Paradoks niemieckiej energetyki wiatrowej jest porażający: rozwój farm wiatrowych zmusił rząd do zwiększenia produkcji energii z węgla i gazu, by wyrównać deficyt prądu z turbin. Skutek? Wzrost emisji CO2 – dokładnie tego, z czym rzekomo miano walczyć!
Wpływ na zdrowie ludzi i zwierząt
Odgłosy pracujących turbin to nie tylko szkodliwy dla zdrowia i samopoczucia hałas. Wiemy, źe obracające się łopaty wiatraków wywołują infradźwięki, czyli dźwięki o niskiej częstotliwości oraz pole magnetyczne. Francuska telewizja przeprowadziła reportaż, w którym farmer opowiada o koszmarze, jakiego doświadcza jego rodzina i hodowane na farmie zwierzęta:
“Turbiny zainstalowano w 2013 roku. Od tego czasu obserwujemy duże problemy u zwierząt i ludzi. Dotyczy to całych rodzin, dzieci i dorosłych. Mamy problemy ze snem, stany zapalne mięśni, bóle stawów, owrzodzenia jamy ustnej, problemy z trawieniem, bóle głowy. Ma to także katastrofalny wpływ na zwierzęta. Bilans strat jest porażający: w ciągu zaledwie sześciu lat padło 300 krów i cieląt. To bezpośredni skutek działania turbin.”
W tym drastycznym przypadku szkodliwe działanie turbin nałożyło się na wpływ podziemnych rzek, płynących pod gospodarstwami. Geobiolodzy odkryli bowiem kilka podziemnych jaskiń, podziemnych strumieni wodnych o szerokości od 5-7 metrów, które przepływają pod budynkami i mieszkaniami. Produkowany przez wiatraki prąd oddziaływuje na wodę ponieważ kable z turbin, o napięciu 20 000 woltów, położone są pod ziemią. Oznacza to, że woda jest naładowana prądem i ma to wielki wpływ na żyjące istoty.”
Francja nie potrzebuje farm wiatrowych, gdyż elektrownie atomowe produkują elektryczność w nadmiarze i 15% produkcji jest eksportowane. Mimo to Francuzom wmawia się, że wiatraki pozwolą zamykać elektrownie atomowe, chociaż od 10 lat nie zamknięto ani jednej. Inne kłamstwo dotyczy kosztu energii wiatrowej. Utrzymuje się, że jest ona “darmowa”, co jest chwytliwą bzdurą bez pokrycia. Dystrybutorzy tej energii płacą dwa razy więcej, niż wynosi cena rynkowa, a różnicę wyrównują francuscy podatnicy płacąc specjalny podatek.
Działanie turbin planowane jest na 15 lat, potem turbiny są demontowane, co kosztuje od 200 do 900 tysięcy euro. Przyszłość przyniesie kolejny ekologiczny koszmar: skrzydła wiatraków, zbudowane z niezniszczalnego włókna szklanego, będą zalegać całymi dekadami na składowiskach. To odpady, których nie da się przetworzyć, nie da się zniszczyć, nie da się zutylizować. Będą trwałym pomnikiem tej rzekomej “ekologii”. Prawda o “ekologicznej” budowie jednej turbiny jest szokująca: zużywa się aż 40 ton żelaza i – uwaga! – od 800 do 1500 ton cementu. Te liczby całkowicie obnażają mit o przyjaznej środowisku technologii.”
Niszczenie środowiska naturalnego
Wiatraki niszczą krajobraz i to w sposób pozbawiony kontroli. Potężne wiatraki widoczne są obok wież zabytkowych katedr, niszczą piękno pejzażu średniowiecznych miasteczek, ingerują w naturę i pejzaż.
Po to, by instalować “ekologiczne” farmy wiatrowe wycina się potężne połacie lasów, zupełnie ignorując podstawowe zasady ochrony środowiska. Szczególnie skandaliczne są fakty, ujawnione w Szkocji, gdzie prawie 16 milionów drzew zostało wyciętych na gruntach publicznych, aby zrobić miejsce dla farm wiatrowych, których budowa stała się rządowym priorytetem. Mairi Gougeon, Sekretarz ds. Obszarów Wiejskich, oszacowała, że od 2000 r. na gruntach zarządzanych obecnie przez agencję Forestry and Land Scotland (FLS) skala zniszczeń jest szokująca: wycięto prawie 16 milionów drzew – to oznacza ponad 1700 drzew dziennie! – tylko po to, by zrobić miejsce dla farm wiatrowych.
Farmy wiatrowe stawia się nie tylko na lądzie, instalowane są także na dnie morza: podobna inwestycja jest realizowana w Polsce w pobliżu Łeby. Nikt nie zastanawia się, jaki skutek dla polskiego wybrzeża i ludzi będzie miała ta eksperymentalna inwestycja. Najnowszym trendem są turbiny wodne, instalowane na dnie morza i napędzane przez prądy wodne.
Zatajane zagrożenia zdrowotne
“Osoby mieszkające w pobliżu turbin wiatrowych skarżą się na objawy obejmujące różne kombinacje następujących dolegliwości: trudności ze snem, zmęczenie, depresja, drażliwość, agresywność, zaburzenia funkcji poznawczych, ból i ucisk w klatce piersiowej, bóle głowy, bóle stawów, podrażnienia skóry, nudności, zawroty głowy, szumy uszne, i stres. Objawy te przypisuje się falom ciśnienia (dźwiękowym), które generują turbiny wiatrowe w postaci hałasu i infradźwięków. Jednakże turbiny wiatrowe generują również fale elektromagnetyczne w postaci złej jakości energii (złej jakości energii (ang. dirty electricity) i prądu uziemiającego, co może niekorzystnie wpływać na osoby z nadwrażliwością elektryczną. Indywidualne różnice w poziomie wrażliwości zarówno na dźwięki, jak i fale elektromagnetyczne mogą wyjaśniać, dlaczego nie wszyscy domownicy doświadczają podobnych efektów.”
Wiele faktów dotyczących turbin wiatrowych można także znaleźć w artykule Krzysztofa Niewrzędy, opublikowanym w Magazynie Polska Canada. Autor opiera się na poważnych publikacjach i naukowych badaniach, których rezultaty są sprytnie ukrywane przed interesującymi się tematem obywatelami.
Śmiertelne zagrożenie dla ptaków
Jeszcze jednym drastycznym przykładem niszczycielskiego działania turbin są zgony ptaków. Śmierć ptaków jest szczególnie drastyczna: nie tylko giną w bezpośrednich kolizjach z łopatami wiatraków. Jeszcze gorszy jest niewidoczny zabójca – podciśnienie wytwarzane przez kręcące się śmigła dosłownie rozrywa płuca ptaków i nietoperzy. To śmierć, której nie widać w żadnych promocyjnych materiałach o “czystej energii”. Większość danych na temat zgonów ptaków w wyniku kolizji z farmami wiatrowymi pochodzi z badań opublikowanych w 2013 i 2014 r. Badania te wykazały, że ginie z tego powodu od 140 000 do 679 000 ptaków. Obecnie liczby te muszą być wyższe (dlaczego nie prowadzi się aktualnych badań?!), ponieważ w ciągu ostatniej dekady zbudowano znacznie więcej farm wiatrowych. Zwolennicy energii wiatrowej utrzymują, że taka sama ilość ptaków ginie zabijana przez koty, co jest argumentacją groteskową, niczego nie usprawiedliwiającą i mającą na celu ośmieszenie bijących na alarm krytyków.
Polski Bałtyk w kleszczach wiatraków
Turyści zwiedzający wybrzeże Bałtyku, jadąc nadbrzeżnymi drogami mijają grupy farm wiatrowych, konsekwentnie wbijających się monotonną brzydotą w pejzaż. Można je dostrzec wszędzie, na razie są oddalone od najsłynniejszych kurortów, ale już z plaży w Gąskach można dostrzec w oddali szpecącą pejzaż linię wiatraków nad samym morzem. Polski Bałtyk powoli zamyka się w kleszcze pseudo ekologicznej technologii, która ani nie jest czysta, ani zdrowa, ani bezpieczna. Nieliczni, którzy próbują nagłośnić temat i zapobiec szkodliwej ekspansji skutecznie są pozbawiani głosu i możliwości uświadamiania społeczeństwa, które, przekonane, że problem go nie dotyczy, nie jest zainteresowane poznaniem faktów i zadowala się odwracającymi uwagę kłamstwami. Polacy mamieni są dezinformującymi przekazami, mającymi wbić w naszą świadomość przekonanie o dobroczynnym działaniu przemysłu, który w rzeczywistości nie dba ani o planetę, ani o klimat, a tym bardziej nie dba o ludzi.
Aleksander Rybczyński
O autorze:
Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opublikował ponad dziesięć zbiorów wierszy, w tym debiutancki tomik “Jeszcze żyjemy”, za który otrzymał w 1983 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą. Mieszka w Kanadzie.
Fot. Hanka Kościelska
Wesprzyj Magazyn PC - zaproś mnie na kawę.
https://www.polskacanada.com/krzysztof-niewrzeda-w-trosce-o-ludzkosc-i-planete-2/
https://journals.sagepub.com/doi/abs/10.1177/0270467611417852
Wieczorami dudnią, tak jakby ciągle pracował odkurzacz na niskich obrotach. Jak słońce najdzie na łopaty, to jest w domu dyskoteka. To się nazywa migotanie cienia. Kiedyś nikogo we wsi głowa nie bolała. Teraz ludzie się skarżą na silne migreny. Zmęczony się człowiek czuje ciągle. Nie pracą, tak jakoś ogólnie. Organizm nie może po prostu przez ten szum wypocząć. Tego się oczywiście nie da udowodnić, że to od wiatraków. Ale od czego, jak to się właśnie po ich postawieniu zaczęło?
https://plus.kurierlubelski.pl/w-michowie-slychac-szum-tak-sie-zyje-pod-szesnastoma-wiatrakami/ar/12246785
Skandaliczne decyzje w sprawie farm wiatrowych zupełnie ignorują zagrożenia i negatywne skutki. działania wiatraków.
https://pch24.pl/ministerstwo-klimatu-pedzi-z-ustawa-wiatrakowa-bo-branza-czeka-na-uwolnienie/