.
Minał dzień [10]
16.09
bronimy się
przed żywiołem
czasu stawiamy czoło
huraganowi Florencja okna
zabijamy deskami by nie powaliła
nas prawda zasłaniamy oczy zatykamy
uszy ale złe wiadomości zmieniają świat na
zawsze znowu chcą ograniczyć wolność słowa
wszystko pod płaszczem ochrony praw autorskich
mamy milczeć gdy informacje będą przetwarzane
przez maszyny kłamstwa oblężnicze dzienniki
wydawane są by skruszyć naszą godność
poczucie niezależności oraz braterstwa
będziemy protestować nie stawiać się
w sądach powtarzać stare prawdy
cytować bezczelnie klasyków
żądać przeszłości i piękna
skazanego na wygnanie
w świat relatywizmu
wyspę wyklętych
na salony elit
polityczną
masakrę
żywego
słowa
26.
10.
to co
wydarzyło
się naprawdę
pozostaje w ciszy
nieopisane dni chwile
do utraty tchu szybkiego
snu na zagłówku lotniczego
fotela wysoko ponad oceanem
literatura milczy pochrząkując na
spotkaniach autorskich kiedyś chodziło
o prawdę i fakty dzisiaj lepiej nie narażać
się mecenasom są łagodni jak George Soros
nie wyłamują paznokci ani nie nawołują “pisarze
do piór” oni sami najlepiej wiedzą gdzie jest ich
miejsce jak wypełnić oczekiwania i formularz
podania o grant zapisuje się historia głębi
półprawdy przekładana jest na żywo na
kłamliwe martwe języki obce słówka
i artykuł wstępny rozpisany jednym
chórem na wszystkich stronach
świata czasami tylko literatura
powraca do historii pamięci
oraz przypomina dlaczego
żyjemy “Nad Zbruczem”
w miejscach zakrytych
gruzem rozsypującej
się cywilizacji pyłem
bitewnym w którym
jest nadal ziarno
prawdy zamarły
oddech wojny
westchnienie
martwych
marzeń
i wiary
18.12.
minęły
prawie dwa
miesiące jedna
chwila wypełniona
eksplozją wydarzeń
trzy tygodnie w Polsce
podróż z wieńcami pamięci
skrzydłami wolności zwiniętymi
w walizkach byliśmy jak bracia na
apelu poległych powołani raz jeszcze
do broni wojna trwa chociaż poeci malarze
malują zapach róży na polu rozkładających się
szczątków cywilizacji płoną rękopisy prawdy
rosną stosy zakazanych słów a nadajniki
5G kontrolują nasze myśli – to ci którzy
posiedli wiedzę utracili rozum oraz
instynkt samozachowawczy żyją
jak umarli w domach z azbestu
miażdżeni w kleszczach praw
obowiązków mieszkańców
zadawalają się spokojem
nad ranem i wolnością
od buntu nie zadają
pytań nie bronią
się w źródłach
zarażonych
chaosem
śmiercią
i ciszą
23.12
przechodzą
przeze mnie
tak jak po pasach
pamięci najbliższe
generacje na odległość
ręki ze stoperem serca od
narodzin aż do śmierci jedni
we śnie inni w szczelinie dnia i
nocy umawiają się na przyszłość
ale drugiego życia po życiu nie będzie
powracają do błędów młodości i powtarzają
je jeszcze raz kiedy więc nastanie godzina prawdy
i będą do nas należeć wszystkie utracone chwile
nikt nas nie ostrzegał nie przepowiadał losu
dzisiaj w nocy przyszedł do mnie ojciec
była to wreszcie szansa na rozmowę
ale przemknął się przez okazję
którą przepuszczaliśmy za
życia zadzwonię jutro
pogadamy pewnie
przy najbliższej
chwili – już
wkrótce
nigdy
31.01.2019
od czego zacząć
do czego powrócić
ciężar milczenia miesięcy
rozładować żartem kilku minut
jesteśmy sami sam na sam z głosem
sumienia a zło porusza góry zakłamania
na jego żołdzie dobrze się żyje a na jego
logice można wspiąć się bardzo wysoko
kłamstwo powtarzane wielokrotnie nie
staje się prawdą otwiera oczy i pięść
zaciska na poranione plecy zarzuca
żółte kamizelki Delacroix powraca
na barykady z prowadzącą głos
dławiony cenzurą i trzymany
za język wymyka się składni
politycznej poprawności
narasta w pomruki
niezadowolenia
oraz buntu
i gniewu
01.
02.
pełni
nadziei
przylecieliśmy
do Kanady pachnącej
żywicą a mieszkamy w Toronto
pachnącym azbestem wszczepiono
go pod skóry budynków i naszych mieszkań
był modny i bezpieczny do lat osiemdziesiątych
łzawią nam oczy i umieramy tutaj na mezoteliomę
nikt o tym nie mówi a większość naiwnie wierzy
w procedury dokumenty łajdactwa okazywane
inspektorom skorumpowanych urzędów
to jest niemożliwe słyszymy patrząc
na kłęby białego pyłu sianego
z budynków wyburzanych
ciężkimi koparkami przy
ruchliwych arteriach
przechodniom w
twarz dzieciom
w otwarte
buzie
03.02.19
wieczorem
przyszedł list
od Polski – czeka
z otwartymi ramionami
ale najpierw muszę sam
stanąć na nogach wpadnij na
kawę to porozmawiamy o wielkiej
emigracji historii patriotycznej poezji
nad oceanem płynie rozdarta przestrzeń
naszego życia nie zszyją jej nici pasażerskich
samolotów ani tanie rozmowy telefoniczne
na kartę sam wybrałeś swój los futrzany
całun zachodniej konsumpcji po cichu
zazdroszczę tej czterogwiazdkowej
współczesnej banicji wygodnego
życia bez chwili wytchnienia
snu emigranta i marzeń
które nie mogą się
już spełnić jesteś
bardzo daleko
zbyt wolny
prawie
obcy
Aleksander Rybczyński
.
O autorze:
Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opublikował ponad dziesięć zbiorów wierszy, w tym debiutancki tomik “Jeszcze żyjemy”, za który otrzymał w 1983 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą. Mieszka w Kanadzie. Strona autorska
Poruszające do Głębi. Brakuje mi właściwych, pozytywnych przymiotników, by dać choćby szkic czytelniczego przeżycia podczas lektury. Wdzięczność i szacunek dla Autora. Na szczęście, jeszcze istnieje ten rodzaj poetyckiego opisu, pozornego dystansu do spraw i rzeczy, dystansu, który jeszcze bardziej potęguje emocje i zostawia po sobie ślad i nie umyka po chwili.